Koszt jachtingu, utrzymania żaglówki, a nawet wypożyczenia jachtu może ograniczyć dostęp do tego Hobby. Ja jednak pokaże, że może to być Hobby praktycznie bezkosztowe. Zobacz jak zbudowałem szybka żaglówkę z dostępnych materiałów.
Wszystko sprowadzało się do jednego celu – popływać. Inspiracją było zdjęcie dwóch gości z wysp Pacyfiku. Płynęli na dłubance ożaglowanej folią z worków. Czy możliwe jest zbudowanie dobrze pływającej łódki ze śmieci? Domowe szkutnictwo.
Uznałem, że skoro oni mogą, to ja też dam radę. Moim założeniem była żaglówka zdolna do przewiezienia jej na dachu samochodu. Dwukadłubowa, lekka, z możliwością wygodnego składania, zbudowana szybko i tanio.
Zdecydowałem, że kadłuby będą niesymetryczne. Jeden mieścił się w drugi, oprócz tego w dużym kadłubie na czas transportu mieściła się cała konstrukcja, drzewce i takielunek. Kształt, który uzyskałem ze złożenia na pół prostokątnych arkuszy polistyrenu, okazał sie bardzo opływowy. Miał swoje wady i zalety. Trudno powiedzieć czego więcej, ale na pewno ułatwiał domową produkcję szkutniczą.
Czy materiały z odzysku nadają się do budowy żaglówki? Pewnie można by użyć lepszych materiałów, te użyte przeze mnie były po prostu łatwo dostępne. Żagiel powstał z folii, w którą opakowany był polistyren. Leżała pod ręką w ilości wystarczającej i okazała się bardzo wdzięcznym materiałem do prób skrojenia żagla.
Można było robić błyskawiczne poprawki za pomocą taśmy klejącej. Konstrukcja ramy i drzewce pochodzenia “naturalnego” zdały egzamin. Wszystko ważyło około 30-40kg. Montaż zajmował poniżej 30 minut. To szkutnictwo było jak modelarstwo, tylko w większej skali…
Po frajdzie z samego budowania łódki przyszedł czas na żeglowanie. Samo sterowanie sprawiało problem do momentu prawidłowego znalezienia pozycji ożaglowania. Potem okazało się, że można odłożyć ster i sterować przegłębieniem tył-przód. Nietypowy kształt kadłuba, poza wadą jaka była nadmierna stabilność kursowa, dawał ogromne możliwości sterowania przez odpowiednie rozmieszczenie ciężaru. Żagiel, ku mojemu zdziwieniu, wytrzymał 2 tygodnie na wodzie i nie wymagał napraw. Całość była przyjemnie lekka i podatna na każdy podmuch wiatru, w zamian za to trzeszczała i uginała się na silnym wietrze. Brak wygody, siedzenie w kucki na kijach rekompensowała zadziwiająca szybkość. Zobacz na filmie jak wspaniale sunie po wodzie.
W czasie transportu złożona łódka w zasadzie nie stawiała oporu na dachu. Oczywiście Całość we Wrześniu przestała istnieć. Została rozebrana i przesegregowana na surowce wtórne. Nie zakładałem przechowywania i konserwacji jachtu. Wszystko sprowadzało się do jednego celu – popływać.
Gratuluję projektu, nie każdy z nas ma czas na takie „majsterkowanie”. Osobiście uwielbiam żeglować, jachtu nie mam ale nie mam też na tyle umiejętności manualnych aby zbudować takie cudo 🙂 Z tego co widać na filmie, nieźle sobie radził. Gratuluję pomysłu i pozdrawiam!