Poszedł na noże i jest wolnym człowiekiem. Najpopularniejszy w Polsce knifemaker – Trollsky rozmawia z Prokopem. Robienie noża uważa za przeżycie duchowe, nie ma księgi zamówień, słowa nożownik nie używa, woli knifemaker. – Od kiedy zawodowo robię noże, czuję się wolnym człowiekiem – mówi Michał Sielicki, znany w świecie jako Trollsky. W programie „Z tymi co się znają” ujawnia, co pociąga go w kuciu stali i skąd wziął się jego przydomek.
W warsztacie ma wiertarkę, dwie szlifierki i imadło – na pozór niewiele. Ale w jego fachu liczy się co innego: hartowanie i szlifowanie stali nie mają przed nim tajemnic. Np. po kolorze iskry w czasie szlifowania potrafi ocenić, jak twarda jest stal. Dobrze zna też metody tradycyjnego rzemiosła. Podkreśla, że robi prawdziwe narzędzia, nie gadżety.
– Są noże, które dobrze wyglądają tylko na zdjęciu. A nóż ma dobrze pracować. Liczy się dobre wyważenie, mniejsze znaczenie ma wielkość klingi. Lubię poobozować w lesie
i mam wtedy okazję do zebrania doświadczeń, które przekładam później na projekty – mówi Trollsky.
Jak to się stało, że zajął się ręcznym wytwarzaniem noży? W rozmowie z Marcinem Prokopem, w programie „Z tymi co się znają”, Trollsky opowiada o tym bez owijania w bawełnę.
– Byłem informatykiem w korporacji i straciłem tam najlepsze lata życia. W pewnym momencie stwierdziłem, że tylko marnuję czas i nie robię tego, co chciałbym robić. Postanowiłem spróbować na poważnie z nożami, choć dojrzewałem do tej decyzji cztery lata – mówi Michał Sielicki.
Niezwykłe jest to, że do wszystkiego doszedł sam. Interesował się w młodości średniowieczem, brał udział w rekonstrukcjach z tej epoki, ale metalurgii nigdy nie studiował. Arkana tej sztuki poznawał w praktyce, metodą prób i błędów. Zaczynał na balkonie w bloku w Gliwicach, gdzie hałas przeszkadzał sąsiadom. Teraz mieszka i pracuje w bardziej ustronnym miejscu, na własną rękę skompletował wyposażenie warsztatu
i kuźni. Dziś jest znany na całym świecie, noże sprzedaje od Alaski po Indie, a gron fanów ma imponujące. Jego kanał na YouTube ma dziś ponad 16 mln wyświetleń (najpopularniejsze materiały osiągają ponad 2 mln). Inspirujący przykład dla tych, którzy chcieliby rzucić swoją nieciekawą pracę i zawodowo realizować swoją pasję? Sam Trollsky podkreśla, że zdecydowanie najważniejsze są wytrwałość, konsekwencja i ciężka praca, a talent to tylko 5 procent.
Michał Sielicki uczynił z wytwarzania noży zawód – żyje dziś tylko z tego, ale przyznaje, że to zajęcie nadal pozostaje dla niego czymś więcej niż tylko profesją. – To dla mnie duchowe przeżycie. Robię coś z niczego. Na początku, po odejściu z korporacji, bałem się wypalenia, tego, że z czasem nie będę mógł patrzeć na noże, ale miłość kwitnie. Teraz jestem bardzo zadowolony ze swojego życia – dodaje Trollsky.
Co ciekawe, nie robi noży na zamówienie. – Sprzedaję tylko to, co wcześniej zrobię. Daje mi to też bardzo duży komfort jako twórcy. Ja decyduję, co będzie na rękojeści, jaki będzie kształt klingi itd. Fajnie, że trafiam z estetyką. Noże za długo u mnie nie leżą – podkreśla Michał Sielicki.
Michał Sielicki zdradza Marcinowi Prokopowi również to, skąd wziął się przydomek „Trollsky” i co stało się z tym, kto to wymyślił – cała rozmowę można na YouTube – Browar Namysłów TV.
Wykorzystano materiały prasowe
Leave a Reply