Dzisiaj opowiem historię samochodu, który chcę sprzedać. Życiowa sytuacja wymusiła przesiadkę do czegoś z większą liczbą siedzeń. Ten niebieski Berlingo zadomowił się u nas na dobre. Miał zostać jeszcze 5 lat, ale teraz musi odejść. Oto jego historia.
Wprawdzie kolor Bleu Kyanos odwołuje się do strumienia łez płaczącej bogini z mitologii greckiej, przy zakupie tego samochodu nie było płaczu Niemca. Został kupiony prosto z salonu i musiałem czekać na niego niecałe dwa miesiące, aż wyprodukują go z wybranymi opcjami. To był duży krok w naszej samochodowej historii. Przed nim była Skoda Felicja za 2000 zł. A przed nią Tico, w którym sturlaliśmy się ze skarpy podczas zdradzieckiego ataku gołoledzi. Nie zjechaliśmy, ale sturlaliśmy się wokół własnej osi, jakieś dwa metry w dół, pełen obrót i pół, lądując na dachu. Po nim była właśnie Felicja od wujka strażaka.
Po Felicii nastał nowy Berlingo. Młodszy syn, nienawidzący jazdy Felicią, nazwał go „Ćito Bebo”. I jak przedtem w Felicii męczyliśmy się z nim, wyjącym w wniebogłosy, 300 km w 12 godzin z licznymi postojami, tak w Berlingo jechało się płynnie w pełnym komforcie. Były oczywiście momenty, takie jak wypięcie się i wędrówki dziecka podczas jazdy na autostradzie, ale Berlingo radził sobie w takich sytuacjach koncertowo. Starszy syn zapomniał w nim o chorobie lokomocyjnej, siedząc w środkowym miejscu z tyłu miał doskonały widok na drogę przed samochodem.
Fajny w Berlingo jest ekstremalny dostęp do dzieci. Drzwi przesuwne to mało powiedziane. Możesz wejść z tyłu i lekko zgięty (183 cm wzrostu) przechodzić od dziecka do dziecka zapinając, obsługując, pełen komfort. Dodatkowo ma opcję: kurtynowe poduszki powietrzne chroniące dzieciaki i rolety przeciwsłoneczne. I gniazdko 12V do ładowania tabletu w tylnym rzędzie siedzeń. Możesz do niego podłączyć lodówkę bagażnikową, super na wakacjach.
Berlingo jakby chciał pokazać swoje możliwości, i zaraz na jesieni pojawiła się pierwsza córka. I wtedy doceniłem bagażnik. Duży wózek po prostu wrzucasz na pakę i od razu możesz jechać. Stoi i nie zasłania widoku (trzeba opuścić daszek i tyle). Fajne jest to, że jak wyjeżdżasz na wakacje, to pod płytą zasłaniającą bagażnik mieszczą się wszystkie bagaże dla rodziny 2+3 i złożony wózek.
Bagażnik miał swoje wielkie chwile przy okazji transportu mebli. Na początku kariery przewieźliśmy szafkę babci. Jak wyjąłem boczne siedzenie i dopchnąłem przedni fotel pasażera do oporu, to regał wszedł i dojechał bez problemu na miejsce. Przy innej okazji przewieźliśmy w środku, po położeniu drugiego rzędu foteli, dwa dorosłe i dwa dziecięce rowery do dziadka na wieś.
Najlepszy numer był podczas transportu wersalki teściowej. Wyjęliśmy dwa tylne fotele dopchnęliśmy przedni fotel pasażera i z lekko uchyloną klapą dojechałem na drugi koniec Warszawy. Największym wyzwaniem w tej akcji było wstawienie mebla do windy. Nie wiem jak się udało.
Niemiec to nawet nie zbliżył się do naszego Berlingo. Ale niemiecka motoryzacja zostawiła na krótką chwilę swój ślad. Zaraz o tym opowiem, ale najpierw o kierowcy. Samochodem jeździła małżonka do pracy. To wyjaśnia rekordowy przebieg 36 500 w pięć lat. I to wyjaśnia straty jakie poniósł samochód. Boczek był wymieniony (w salonie Citroena, z AC), bo zahaczyła tylnym nadkolem za barierkę przy parkowaniu, jak spieszyła się po recepty. Dodatkowo kilka trudnych do zauważenia przetarć na lusterku i zderzakach. Było jedno wgniecenie plastiku na tylnym zderzaku. Tu pojawia się zapowiadana niemiecka motoryzacja. To był wynik niespodziewanego spotkania z karkiem w BMW. Na wyjeździe z Galerii Mokotów „kolo” stanął za Berlingo, tak z tyłu lekko z boku, nie było go widać w bocznym lusterku. Jak pani doktor cofnęła, żeby wyrównać przed szlabanem to dotknęła go zderzakiem. BMka miała rysę na brudzie na przednim zderzaku. Berlingo tylko lekkie wgięcie plastiku (zdjęcie powyżej polewej). Zastanawiałem się wtedy, czy nie spróbować takiego patentu z polewaniem wrzątkiem, jaki chodzi na youtube. Zanim przystąpiłem do akcji, w tym samym tygodniu, podczas upału stulecia zderzak doszedł sam do siebie.
Ostatnią usterką jest pęknięcie prawego tylnego nadkola w rejonie chlapacza. W salonie powiedzieli, żeby się nie wygłupiać z wymianą i zakleić taśmą…
Z Berlingo polubiliśmy się od początku. Pokochaliśmy pojemność dostawczaka z całkiem ładnym wyglądem samochodu rodzinnego. Dbaliśmy o niego, o wszystkie ubezpieczenia, gwarancje i wykupiliśmy kontrakt serwisowy Citroena (nadal aktualny). Zmienialiśmy dwa razy w roku koła (drugi komplet opon sprzedaję oczywiście w pakiecie z samochodem) i poiliśmy dobrą benzyną. Jak źrebak na łące brykał sobie niespiesznie i nie zajeżdżaliśmy go zbytnio.
Jego los przypieczętowała druga córka. We wrześniu przyszła na świat i wykopała ojca z samochodu. Na wigilię pojechałem autobusem, a dzieciaki w Berlingo z matką. Było to wręcz mistyczne przeżycie: „nie znalazło się dla niego miejsce w samochodzie…”. No i byłem pierwszy.
Tyle było na liczniku w sierpniu
a tyle w marcu 2017
Berlingo 1.6 VTi Seduction 2012
Przebieg 38 000
Data pierwszej rejestracji 4 2012
Pojemność silnika 1598 cm
Leave a Reply